Dębowa Sala

- No ni wim - odparła. - Trudno określić.

ZAmknela calkowicie powieki i usnela.


(dobranoc ide lulu xP buziak mordeczki x* )

- To dobrze, nie jestem dobra w rozmowach z młodszymi - znów wygładziłam szatę i założyłam nogę na nogę.

- Nyanne padla - rzekła niby do siebie. - Widać, troszkę... eemmm.. sztywno? się zachowujesz.. - odparła do Anette. - Rozluźnij się.

//Branoc i papa

- Jak widać - powiedziałam spokojnie idealnie opanowanym głosem.

- O to chodzilo - powiedziała słysząc spokojny głos.

- O to aby zasnęła? - spytałam zdziwiona.

- Ne. Chodzilo mi o twój ton glosu. - Powiedziała. - Musisz być wyluzowana.

- Ten ton nie ma nic do rzeczy - powiedziałam - Może brzmieć spokojnie, zależy od wychowania i manier - powiedziałam sztywno.

- Aha - odparła. - No cóż.

- Nie moja wina, raczej mojej rodziny - powiedziałam po chwili i spojrzałam za okno.

- Rozumiem - powiedziała czystym angielskim. - Podążyła za wzrokiem Anette, ale po chwili zatrzymała swój wzrok na własnych butach. - Rodzina ma duży wplyf na wychowanie.

- Staram się nie przesadzać, no ale... Takie rzeczy wychodzą na wierzch - uśmiechnęłam się i spojrzałam na nią - Ty jaką masz rodzinę?

- Rodzice stawiają rygor - powiedziała. - Musimy robić wszystko, co nam karzą. To jest najgorsze. Czyjem siem w domu, jakby Rosja była pod władaniem Cara. - Spojrzała na Anette. - Przyzwyczailam siem do tego, ale i tak jest strasznie.

- Ja mam coś podobnego tyle, że trochę inaczej okazywane. Mam przestrzegać manier, co oznacza to samo, co słuchanie każdego rozkazu rodziców. Miałam się żenić, a wyjazd tutaj, tak daleko od domu to jedyne wyjście - znów wygładziłam szatę.

- Dobrze zrobiłaś wyjeżdżając - powiedziała. - Mimo czystej krwi trzeba wszystkiego przestrzegać. Jak byłam w domu na wakacjach to nawet rodzice nie pozwalali mi się spotykać z przyjaciółmi, albo z Michaiłem.

- Znam to uczucie - uśmiechnęłam się lekko - Muszę iść - wstałam prawie bezszelestnie - Do widzenia - odeszłam stukocząc cicho obcasami.

- Do widzenia - powiedziała. - Dobranoc - rzekła, wzięła koce i okryła się nimi.

Przebudziła się i wyszła

Po 20 minutach przyszła i patrzyła na śpiącą koleżanke

Przyszedł do Sali rozciągająć się i nie zauważając nikogo.

Widząc Matta bez zadnego "Cześć" rzuciła
-Co tak wczoraj uciekłeś? - puściła oczko

Spojrzał na nią i jeszcze raz rozciągnał ręce i powiedzał- Nie uciekłem

-Jak to nie? - zaśmiała się

A przed kim miał bym uciekac? -zapytałz głupim wyrazem twarzy